Właśnie uporałam się z ponowną lekturą książki Rilkego "Pamiętniki Malte-Lauridsa Brigge". Wcale nie ukrywam, że podkradam z tego jak sroka – Rilke to wielki mistrz wycyzelowanego języka i mocnych obrazów, czym niezmiennie mnie urzeka. Moja gdańska opowieść o mieście – ten tom ukaże się już w przyszłym roku, a więc już niedługo – podobnie jak „Malte”, będzie się składała z fragmentów i przyswojeń, fikcjonalizacji, które dopiero w połączonej masie stworzą obraz szkicowany przez narratora. Główną rolę odgrywa tu oczywiście Gdańsk, zawsze Gdańsk, wraz z jego historiami i uchwyconymi chwilami.
No i Paryż: Jakie to dziwne, że mimo tych przygnębiających opisów Paryża i jego różnych oblicz, nagle zatęskniłam za metropolią nad Sekwaną… Tęsknota wezbrała we mnie tak bardzo, że otworzyłam szeroko okna i prosto w deszcz wypuściłam głosy Edith Piaf i Serge’a Gainsbourg’a. Sous le ciel de Paris s'envole une chanson... ile bym teraz dała za croissant á l'almendre gdzieś w Dzielnicy Łacińskiej!
Był to zatem dzień daremnej tęsknoty i nie dającej się określić rilkowskiej melancholii. Nie zakazuję sobie tego w żadnym wypadku. Każda myśl i ta tęsknota w końcu powrócą tutaj i będą emanować na miejsce, w którym w rzeczywistości się znajduję, dostarczając mi nowych wiadomości na jego temat. Także i wiadomości o mnie samej i o tym, czego mi brak, kiedy jestem daleko od domu. Poza tym wiem teraz, że w związku z powieścią powinnam więcej uwagi poświęcić Wrzeszczowi i Nowemu Portowi.
Benjamin Biolay śpiewa właśnie: Novembre toute l'année. Ciągle pada, chłód przenika do mojego pokoju, ale kawa ogrzewa mi dłoń.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PARYŻ. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PARYŻ. Pokaż wszystkie posty
piątek, 11 września 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)