niedziela, 8 listopada 2009

Gdański wymiar

Przy wieczornym piwie w knajpce na końcu Szerokiej (odległej o 528 metrów od mojego mieszkania, 498 metrów od kościoła Mariackiego i 30,5 metra od Motławy, gdyby ktoś chciał ją odszukać) natknęłam się na dwoje młodych niemieckich turystów, parę, która po chwili wahania zagadnęła mnie.
Nigdy jeszcze nie byli w Polsce, a więc to ich pierwszy raz – krok na wschód, i od razu do Gdańska. Opowiadali mi, jak długo namyślali się, gdzie spędzić urlop.

Wyjazd do Gdańska to nie decyzja, którą podejmuje się z marszu, to zdecydowanie świadoma podróż. Częstokroć wiążą się z tym rodzinne historie, a jeśli nie są to wspomnienia naszych babć i dziadków, to na pewno słyszało się o tym na lekcjach historii.

Dlatego też młodych turystów z Niemiec można tu spotkać o wiele rzadziej niż tych ze starszego pokolenia. To jednak w każdej chwili może się zmienić, bo jeśli ktoś zrezygnował z wyjazdu na Majorkę albo do Londynu na rzecz Gdańska, to chodzi tutaj z szeroko otwartymi oczami i wypiekami na twarzy. Młoda para była niezwykle zachwycona pobytem w mieście, powiedzieli, że teraz gdziekolwiek pojadą, będą mile wspominać Gdańsk. Jeżeli Gdańsk uzyska miano Europejskiej Stolicy Kultury, czego bardzo należy mu życzyć, to miejmy nadzieję, że stanie się celem podróży dla jeszcze większej liczby ludzi, także tych, którzy nie są z nim związani poprzez rodzinną historię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz