czwartek, 19 listopada 2009

Ex oriente lux

Raniuteńko, bardzo wcześnie rano, zanim jeszcze słońce zdąży zupełnie wzejść, jedynym towarzystwem nad Motławą są wędkarze. Samo miasto śpi jeszcze, ulica Mariacka jak wymieciona, cisza i spokój.
Czasami przemknie gdzieś kot. Nie widać i nie słychać żadnych ptaków. Można by niemal usłyszeć wodę chlupoczącą o Długie Pobrzeże, tak cicho było dziś o poranku.

Zatem i ja muszę lekko stąpać, żeby nie robić hałasu, nie budzić ludzi. Idę cicho w coraz jaśniejszym świetle wstającego dnia – przyjaciel miał nocną służbę w policji i zaprosił mnie na wczesnoranne śniadanie z kawą i pączkami.

Dolne Miasto o świcie – jeszcze bardziej oddalone od rzeczywistości, bardziej rozespane niż zazwyczaj. Wydaje się, że po drugiej stronie rzeki jest jeszcze noc, pomimo światła, które nadchodząc od wschodu, rozściela się na dachach i domach…

Następny etap to mieszkanie Andrzeja. Wychodzę na mały balkon na ósmym piętrze – tu na górze mocno wieje – i patrzę na Biskupią Górkę. W ręku gorąca kawa – teraz już mogę budzić się razem z Gdańskiem.

1 komentarz: