poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Przy oknie

Jestem tutaj od dwóch dni i od dwu minut prócz swojego okna na Gdańsk mam też i okno na świat – Internet! Właśnie był tutaj Michał z bardzo nieśmiałym monterem, klęli po cichu w przedpokoju i przerzucali kable. Nie chcieli wody, odmówili też, kiedy zaproponowałam kawę, to chyba jakiś niepisany kodeks grzeczności, który ma w sobie zakodowany każdy, kto urodził się i wychował w Polsce.
W tej mierze nie mogę zabłysnąć: nie dość, że jestem w połowie Polką i w całości hybrydą, to jeszcze wychowałam się w Niemczech.



Dobrze mówisz po polsku, powiedział Michał na pożegnanie i rzucił szybkie spojrzenie na moje biurko zastawione książkami i broszurami, na co zareagowałam machnięciem ręki. Piszę po niemiecku, po polsku nie potrafiłabym. Nawet teksty, które będą tutaj powstawały czy wreszcie to, co nazywane jest powieścią, będzie się rozwijało na gruncie języka niemieckiego. -

Na dworze świeci słońce, Gdańsk przywdział letnią szatę, a kwiaciarki ustawiły się dookoła mojego samochodu, tak więc do wieczora będzie otoczony goździkami i słonecznikami. Mewy przecinają niebo, będzie mi ich brakowało, wiem to już teraz.
A teraz: blog. Dziwnie się czuję z myślą, że inni będą czytali to, co zazwyczaj, ledwie wypowiedziane, zapisuje się w zeszyciku tylko dla siebie i już po kilku miesiącach niewiadomo, o co właściwie chodziło.
Nie chciałabym jednak, aby konieczne było zachowanie tych wszystkich myśli w zgoła odmienny sposób. Moje teksty są poddawane dziesiątkom zmian i przeróbek, blog natomiast ma być bardziej swobodny, bezpośredni. Rozpoczynam go od dziś, dzisiejszy dzień jest sygnałem do startu w literaturę miejską i w blog.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz